Ślub Agnieszki i Mateusza to była wielka klasa, luz i szaleństwo. Iskrzenie między nimi daje się wyczuć z daleka. Oboje piękni, roześmiani, stylowi. W swoich stylizacjach równie dobrze mogliby pobrać się w Los Angeles albo na słonecznej wyspie. A przeszklona sala wypełniona smugami światła i dekoracjami była magicznym tłem dla szalonej zabawy. Druhny i drużbowie sprawdzili się w swojej roli znakomicie – oprócz tego, że pięknie wyglądali, to nie schodzili z parkietu. Nie można pominąć świetnego zespołu, który z rockowym pazurem zagrzewał gości do tańców aż po świt. 

Ten ślub to petarda, nie ma co ukrywać. I już więcej nie będziemy nic pisać, po prostu sami to zobaczcie.