Kasia i Mateusz – uszyci na miarę

Jest ciepły, czerwcowy dzień. W domu przygotowań Panny Młodej panuje spokój i cisza, pod nogami plącze się mała, biała kulka merdająca ogonem. To tu spotykamy Kasię. Mistrzynię makijażu, która tym razem oddała się w ręce innego specjalisty.

W tym samym czasie Pan Młody – Mateusz – na pewno nie jest oazą spokoju. Nerwowo poszukuje nowego garnituru, o czym Kasia dowie się dopiero po błogosławieństwie. Ale bez trzymania Was w napięciu, wszystko kończy się szczęśliwie i historia pozostaje anegdotką na kolejne miesiące. 

Kasia i Mateusz rozkwitają, gdy są razem. Nie zauważyliśmy ani razu braku uśmiechu na ich twarzach. Może tylko w kościele trochę ich chyba nerwy dopadły, bo nagle jakby spoważnieli. Chyba do nich dotarło, co się tu wyczynia. 

Wesele W Starym Młynie

Kto chodź raz był na weselu z dj-em Willym, ten wie, że ten człowiek to petarda i nie da się z nim nudzić. Goście weselni dotrzymywali mu kroku od samego początku. Kasia i Mateusz rozpoczęli imprezę dość nietypowo, chodź bardzo tradycyjnie. Zaprosili wszyskich weselników i wspólnie zatańczyli poloneza. I tak już zostali na tym parkiecie Starego Młynu i bawili się do rana.