Kto nas zna, ten wie,  że oczy nam się świecą, gdy trafiamy na śluby minimalistyczne i industrialne. Nie znaczy to, że innych nie lubimy. Po prostu jakoś tak ta surowość, metal nas kręcą. A gdy do takich klimatów dołączą delikatne elementy, to jesteśmy totalnie kupieni. Ślub Patrycji i Marka był właśnie w takim klimacie, a co więcej, spotkaliśmy na nim starych znajomych – naszą cudowną ex Parę Młodą, która stała się naszymi znajomymi (pozdrawiamy Dominikę i Kubę), zaufaną florystkę, z którą współpracujemy już kilka lat (Ap Garden), dziewczynę od sukien ślubnych, która kiedyś uratowała nam życie wypożyczając stroje na sesję stylizowaną (Me Love), ekstra DJ-ów, z którymi zawsze spędzamy miło czas przy stoliku i na parkiecie (Party Masters). To musiał być super dzień i tak też się stało.  

Delikatne detale ślubne

O industrialu będzie trochę niżej. Na początek słów kilka o detalach. Zieleń i biel w wydaniu Ap Garden, lekka jak mgiełka suknia od Me Love, minimalna ilość biżuterii, delikatna stylizacja włosów i makijaż wykonany przez Sabinę Soćko-Janecką. Tak wyglądała Pani Młoda. A Pan Młody odważył się i włożył garnitur, za który pewnie niejedna babcia by go zganiła, ale dla nas cudo. Do odważnych świat należy. No i poszli tacy piękni, wystylizowani i uśmiechnięci do kościoła. A kościół nie byle jaki. Przewińcie w dół, to się przekonacie. 

Przysięga wśród moderny 

Kościół św. Józefa z Zabrzu, to wielkie „WOW!”. Często obok niego przejeżdżamy, ale nigdy jeszcze nie mieliśmy okazji być w nim na ślubie. Zrobił ogromne wrażenie. Surowy, monumentalny i piękny. Wpadające tam światło tworzy tajemniczą atmosferę. Patrycja i Marek stojący na szczycie schodów tej budowli i składający sobie przysięgi, zrobili niezwykłe wrażenie. Panujący, trochę mroczny, klimat nadawał ceremonii podniosłości. Koniecznie zajrzyjcie do środka, jeśli będziecie w pobliżu. 

Impreza wśród stali i szkła

Miejsce zamieszkania w samym centrum Śląska zobowiązuje, dlatego Patrycja i Marek postawili na pokopalniane klimaty i zorganizowali swoje wesele w odrestaurowanym Szybie Maciej. Wpadające przez świetliki w suficie światło to wielki atut tego miejsca, a także górnicze detale, nawiązanie do historii tego miejsca. Możecie tam wpaść na kawę, więc wiecie – może ktoś się skusi na wycieczkę po Górnym Śląsku. Jak widzicie, całkiem tu ładnie 😉 

O tym, że impreza będzie udana wiedzieliśmy od razu, bo na ślubie pojawiła się znana już nam ekipa, zarówno na parkiecie jak i za konsolą. 

Już nic nie piszemy, przewijajcie, oglądajcie.