Londyn to było dla nas obojga jeszcze nieodkryte miejsce, dlatego, gdy Inga i Łukasz przed ślubem oznajmili nam, że robimy tam sesję, prawie skakaliśmy pod sufit.

Miasto powaliło nas swoją różnorodnością i wielokulturowością. Inga zna je jak własną kieszeń, bo mieszkała w nim kilka lat, a Łukasz odwiedzał ją tam na początku znajomości. Przeszliśmy dziesiątki kilometrów, zaglądaliśmy w przeróżne, dziwne i niestandardowe miejsca. W podboju miasta nie przeszkadzały nawet niebotycznie wysokie obcasy Ingi, na których dzielnie przemierzyła całe miasto. 

Postanowiliśmy, że do sesji narzeczeńskiej wykorzystamy nieoczywiste miejsca w Londynie, dlatego dużo tu betonu, zakamarków i uliczek. Takiego Londynu się nie spodziewaliśmy.